We wtorek nie byłam na koniach, bo było zbyt twarde podłoże i zbyt ciemno na teren. Tak, więc pojechałam dzisiaj 🙂 Mam problemy z internetem, więc ten wpis może się spóźnić 😉
Załóżmy, że ten wpis pisałam w czwartek!
No to dzisiaj przyjechałyśmy autobusem i oczywiście musiałyśmy przejść drogę z Tynwałdu do nas. Miałam Corinę, więc jak tylko przybyłyśmy do stajni zaczęłyśmy czyścić konie. Była mega brudna! Dobrze (z drugiej strony nie), że Portofina wyjeżdżała, to miałyśmy więcej czasu. A jeśli chodzi właśnie o Portofinę to pojechała do p.Hartmana. Więcej informacji nie mam.
No to wsiadłyśmy wyjątkowo jeszcze przed stajnią i ruszyłyśmy na padok. Tradycyjnie chwila stępa, potem obniżanie szyi. Na luźniejszych wodzach to samo w kłusie. Corina była taka trochę sztywna, a na początku przyspieszała. Później jakoś ją ogarnęłam i zaczęłam wymagać poprawnego ustawienia. Dość się buntowała, ale wiem, że Corina musi trochę bardziej się rozluźnić. Z reguły to następuję mniej więcej przy lub po pierwszych zagalopowaniach. Wtedy w kłusie bardzo ładnie idzie. Często też mocno się uwala na wędzidle, czasem wystarczy lekko łydką skorygować, a czasem trzeba użyć więcej siły. No to ogólnie w kłusie bardzo miękko nosiła, wyginała się, była miękka w pysku, rozluźniona. Bardzo ładnie też wychodziły przejścia z kłusa do stój i na odwrót.
Ja ogólnie muszę bardziej pilnować zewnętrznej wodzy, ale wiem, że dzisiaj było znacznie lepiej niż ostatnio 😉 Jednym z moich najgorszych koszmarów są plecy! Garbię się naprawdę okropnie! Muszę nad tym pracować… A co do galopu to była zupełnie inna bajka. Zaczęłam najpierw z dobrego stępa, ale nie jestem przyzwyczajona do jej galopu i trochę mną rzucało. A co za tym szło usztywniłam rękę, a ona usztywniła ciało i była dwa razy niewygodniej. Nie chciałam tak kończyć na lewą stronę dlatego przeszłam do kłusa i popracowałam nad obniżeniem szyi. Potem przeszłyśmy na prawo. Było trochę lepiej, bo byłyśmy obie bardziej rozluźnione. Ale zauważyła idącego pana i się zagapiła, ja wtedy dałam jej mocną łydkę, a ona w odpowiedzi tak mi wystrzeliła zadem, że prawie spadłam! Od razu się ogarnęłam i dałam jej do zrozumienia, że wcale mnie nie zrzuciła i ja dalej siedzę. Nie wiem czy to zrozumiała, ale praktycznie od razu zwolniła i stala się tak mięciutka jak nigdy. Jej galop był na prawdę przyjemny! Czułam, jak zadem wchodziła pod siebie!
Na końcu jeszcze raz ćwiczyłam obniżenie szyi, po uzyskanym efekcie przeszłam do stępa i ją poklepałam bardzo, bardzo mocno 😀 Całkiem dobrze mi się jeździło 🙂 To była w sumie taka odmiana, bo ostatnio dużo jeżdżę na Zamirze i Torze 🙂 Nie mam teraz czasu, żeby napisaćo dzisiejszej jeździe, ale było bardzo ciekawie! Jutro za to jest teren ❤ Taki trochę dłuższy, bo o 9 będziemy w stajni 😉 To do napisania 🙂